sobota, 27 czerwca 2015

Maybelline Instant Anti-Age Effekt

Witajcie. Mam dziś dla Was recenzję korektora firmy Maybelline.




Instant Anti-Age Effekt, to pełna nazwa tego kosmetyku. Mój jest w kolorze 20 nude. Tego korektora nie widziałąm w żadnej drogerii, sądzę więc,że nie jest on dostępny w Polsce. Znalazłąm go przypadkiem, robiąc zakupy w sklepie internetowym, no i od razu postanowiłąm kupić. Kolor niestety musiałam wybrać w ciemno, ale niska cena pozwoliła mi na to :).
Pierwsze co zwraca uwagę, to opakowanie, zupełnie odmienne od pozostałych korektorów dostępnych na rynku (przynajmniej ja się z takim jeszcze nie spotkałąm). 
Aplikator w postaci gąbki, dzięki której nie przesadzimy z ilością produktu, a nawet gdyby jakimś cudem tak się stało, to nie ma tragedii, bo korektor ten świetnie wtapia się w skórę i nie odznacza od niej.



Konsystencja kremowa, ale nie ciężka. Na prawdę dobre krycie, nie jest to może full cover, ale radzi sobie z moimi wrodzonymi cieniami pod oczami. W ciągu dnia nie wchodzi w zmarszczki i utrzymuje się aż do momentu demakijażu. Bardzo naturalny efekt, nie jest to płaski mat, ale też nie błyszczy się na twarzy, nawet bez przypudrowania.



W upalne dni  pozwalam sobie na zminimalizowanie mojego makijażu i często używam tylko tego korektora, matuję twarz pudrem i nie martwię się, że przy temperaturze ponad 30 stopni cała twarz zacznie mi spływać. Jego pojemność to 6ml.
 Z pewnością kiedyś go jeszcze kupię, ale na razie będę testować dalej :)


poniedziałek, 4 maja 2015

Sexy Pulp - ultra volume mascara

Witam. Dzisiaj chciałabym się podzielić z Wami moją opinią na temat tuszu do rzęs Sexy Pulp z firmy Yves Rocher. Jeden z moich ulubionych tuszy, do którego zawsze wracam mimo licznych zdrad. Ten jeden mnie nie zawodzi i spełnia moje oczekiwania, które jakoś wyjątkowo wygórowane nie są.



Tradycyjna, gruba szczoteczka, którą bardzo miło się maluje, dociera do wszystkich rzęs. Tusz ma piękny czarny kolor, nie kruszy się i nie rozmazuje, nawet pod koniec dnia wygląda świetnie. 
Z założenia ( i z opisu ) jest to tusz pogrubiający i to zadanie spełnia świetnie. Producent nie wspomniał, że tusz ten ma także właściwości wydłużające rzęsy, a tak właśnie jest. Doskonale rozczesuje włoski, nie pozostawiając żadnych grudek.




Pojemność tego produktu to 9ml, a cena dość wysoka, bo regularna wynosi coś ok. 57zł, sporo, ale osobiście uważam, żę nawet w tej cenie warto go sobie sprawić. Jest też dobra wiadomość, bo tusz ten bardzo często można nabyć w cenach promocyjnych, nawet o 50% taniej :D.
Nie wiem dokładnie jak wygląda to teraz, ale jeszcze do niedawna firma Yves Rocher była na tyle miła, że gdy podczas zakupów w sklepie stacjonarnych ( z tego co pamiętam to zakup miał wynieść min 6,90 zł ) zakładało się kartę stałego klienta dostawało się taką "paczuszkę" prezentową, w której znajdował się m.in. ten właśnie tusz, miał on pełnowymiarową pojemność. Także świetna okazja do wypróbowania tuszu, którego się nie zna, nie płacąc przy tym ceny, która nie ma co ukrywać do najniższych nie należy. Jednak ostrzegam :) produkt jest świetny, można się w nim zakochać, a wtedy ta cena już nie gra pierwszorzędnej roli.


piątek, 24 kwietnia 2015

Let's celebrate - peelingi FARMONA

  


Dzisiaj przychodzę do Was z peelingiem solnym i cukrowym od Farmony. Nie jest to może jakaś super nowość, ale pojawiły się na rynku stosunkowo niedawno. Mnie osobiście obie wersje zachwyciły.

Na pierwszy strzał idzie  peeling cukrowy o zapachu COSMO .


Cudowny, słodki zapach żurawiny z cytryną kojarzy mi się z jakimiś pysznymi cukierkami - landrynkami. Drobinki ścierające typowe dla peelingu cukrowego, dość grube, ale nie są przesadnie ostre, z resztą ja wolę coś co ściera tylko martwy naskórek, a nie cała skórę, w końcu to peeling a nie jakiś pumeks.


Kolor jak widać też ma cukierkowy :). Konsystencja dość gęsta, ale nie zbita i zdecydowanie nie sucha. Na skórze pozostawia tłustawy film, a to pewnie za sprawą oleju mineralnego, za tym składnikiem nie przepadam, ale cóż zrobić, jest i tyle. Krzywdy mi wielkiej nie robi.

No i kolejny kolejny bohater tego posta, czyli peeling solny wzorowany na zapachu koktajlu SUNRISE, czyli grenadina i pomarańcza.


Obecnie mój faworyt wśród peelingów. Ziarenka ścierające bardzo drobne, ale świetnie radzą sobie z martwym naskórkiem doskonale spełniając swoje zadanie. Konsystencja podobna jak u poprzednika, a więc łatwa i przyjemna w użytku, bo nie spływa z ciała zanim zacznie się z nim cokolwiek robić.


Ta wersja również posiada w swym składzie olej mineralny, a zatem też zostawia na skórze oliwkowy film, jednak po osuszeniu skóry ręcznikiem spokojnie można zakładać na siebie ubranka od razu po jego użyciu.
Kolorek pomarańczowy, a i w zapachu czuć  świeżość i kwaskowatość owocu pomarańczy. Dla mnie ideał na wczesno wiosenne dni.
Peelingi z całą pewnością są dostępne w drogeriach "Natura",  ich regularna cena to ok. 19zł., każde z opakowań zawiera 320g produktu.
Gorąco polecam, bo choć o skórę i jej oczyszczanie należy dbać przez cały rok, to nadchodzące letnie dni mobilizują niektóre z nas do prawdziwie regularnych zabiegów pielęgnujących.
 


 






 

piątek, 10 kwietnia 2015

Sposób na utrwalenie szminki

Hej!!! Wiosna i zbliżające się lato natchnęły mnie, aby podzielić się z Wami moim sposobem na utrwalenie słabych szminek (słabych w sensie trwałości oczywiście). Mając na uwadze zbliżające się upalne dni, myślę, że ten post może się komuś przydać. Oto nasz ratunek. TADAM!!


 


Transparentna kredka do ust marki essence. Dostępna jest w Drogeriach Natura za ok. 5,99zł.

Obrysowujemy usta tą kredką, wypełniamy środek, a później delikatnie wklepujemy paluszkiem. Nakładamy szminkę, odbijamy na chusteczce i nakładamy drugą warstwę szminki. Koniec :)
To szybki i prosty sposób, aby naszej zbyt szybko zmywalnej, ale ulubionej pomadce przedłużyć trwałość nawet o kilka godzin. 




Kredka jest całkowicie bezbarwna, nadaje się pod każdą szminkę, jednak może lekko przesuszać usta, które mają do tego tendencję. 
Warto wypróbować, szczególnie, że cena kredki nie jest wysoka.

A Wy używałyście już kredki w takim celu? A może macie inne sposoby na przedłużenie trwałości szminki?

 
 


 

wtorek, 7 kwietnia 2015

Hit & Kit

Witajcie :)

W związku z tym, że jest to mój pierwszy wpis na blogu to postanowiłam w nim opisać produkty od których zaczęła się moja miłość do kosmetyków, czyli od mazidełek do ciała :D Oczywiście to nie są te same z którymi zaczynałam swoją przygodę, ale aktualnie jestem posiadaczką właśnie tych osobników, więc na nich się skupię.



Są to dwa masełka  z linii "I love...". No właśnie, tylko czy aby nazwa masełko jest trafiona i adekwatna? Moim zdaniem nie do końca...nie do końca bo jeden z tych produktów jest w moim odczuciu totalną porażką producenta, drugi natomiast skradł moje serce i w chwili obecnej jest tym NAJ.
Zacznę od tego, o którym aż chce się pisać. Wspaniała gęsta konsystencja, treściwa, ale nie ciężka. Nawilża, a do tego świetnie się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu. Kosmetyk, który sprawdzi się zarówno na noc, pod piżamkę jak i na dzień, no i nie można zlekceważyć tego zapachu, cudowny, orzeźwiający, I love.... mango&papaya!! Z pewnością jeszcze kiedyś do niego wrócę.



 A teraz niewypał. Niby taki sam kosmetyk, ta sama firma, ta sama pojemność. Od początku się z nim nie polubiłam. Zapach straszny, taki plastikowy, a gdzieś w głębi lekko przebija się kokos, ale też bardzo sztuczny. Podobnie jak jego poprzednik też dobrze się wchłania nie pozostawiając na skórze tłustej warstwy, z tym że jest rzadszy, bardziej jak balsam niż masełko, no i ja żadnego nawilżenia nie zauważyłam, ot... zwykły balsam jakich wiele w drogeriach. A skoro nic nie robi z naszą skóra i do tego śmierdzi jak chińskie zabawki, to ja dziękuję. Oczywiście jakoś się przemęczę i zużyję go do końca, bo pieniążków marnować nie będę, ale nigdy więcej go nie kupię i Wam też radzę dobrze się zastanowić.